102 kilometr
Wpadamy do Zdroju, a tutaj wita nas Speaker! „Witam kolejnych ultramaratończyków na 102 kilometrze. Dodajmy im energii!!!” Super, wbiegamy na punkt odżywczy, a tam to co zawsze + jeszcze więcej bułek z majonezem! Super Gluten! Tylko mój organizm już nie przyjmuje… już ma dość i powoli chce zwracać. Takie uczucie, chcesz jeść, burczy w brzuchu, ale ciało i wnętrzności są tak przebełtane, że wiesz, iż za dużo wchłoniesz. Zjadłem więc co mogłem, napiłem coli i herbaty ile dałem rady. Biegniem dalej. Mam nadzieję, że w Rymanowie będę o zmierzchu. Tak też się stało, podbieg po Suchą Górę, następnie Mogiłę i ląduję w Rymanowie Zdroju. Tam panie wolontariuszki dopingują i motywują. Nadeszła druga noc, zmrok nie opuści mnie do samego końca. Znane mi okolice. Ile ja się tą właśnie trasą nachodziłem z zakupami z Rymanowa na bazę studencką SKPB Rzeszów, kiedy było się bazowym, odpowiedzialnym za cały dobytek. Pan i władca na krańcu świata. Dosłownie! Mogę tu iść z zamkniętymi oczyma. Czasem i kilka razy dziennie się zdarzało. Więc najpierw ścieżką spacerową, następnie podbieg pod Wołtuszową – kolejną nieistniejącą wieś łemkowską wysiedloną podczas akcji Wisła. Przebiegam obok drewnianych rzeźb lokalnych mieszkańców, podczas wykonywania różnych prac. Następnie zbieg do potoczku i podejście na Dział, gdzie ławeczka widokowa i w lecie zawsze kąsające bąki. Teraz noc, bąków nie ma. Napieram i staram się z sentymentem wspominać czasy kiedy niosłem prowiant na bazę i browary… Wbiegam do lasu, chwilę prosto i zbieg wprost do potoku Wisłoczek. Jeszcze 200 m wzdłuż potoku przez gęstwinkę i jestem w bazie! Lecz tylko przemierzam obok, przez mostek i ląduję na asfalcie. Przede mną 4 km nudnej tafli by dotrzeć na ciepły punkt żywieniowy w Puławach Górnych.