Czerwone jak Słońce, Wierchy jak wierzchołki gór o łagodnym zarysie wg gwary góralskiej. Wszystko się zgadza – Czerwone Wierchy. Gdy jesień nadchodzi i rozświetli kopuły Kopy Kondrackiej, Małołączniaka, Krzesanicy i Ciemniaka to raduje się wnętrze, a zewnętrze pokazuje. Oczy chłoną a głowę zawsze mam zadartą do góry gdy na wysokości Zakopanego patrzę na horyzont w tę „spokojniejszą i łagodniejszą” część grani Tatr. Podejście jak w to w Tatrach, nigdy do łatwych nie należy, jednak gdy już tam na górze jesteśmy to przy dobrej pogodzie spokój i łagodność mamy zagwarantowaną. ????
Szacunek do Gór
Tatry, w tym Czerwone Wierchy zawsze należy brać na poważnie. W tych górach przemierzone 20 km to zupełnie inna przeprawa niż 20 km po Beskidach. Za ten stan rzeczy odpowiedzialna jest wysokość względna – różnica wzniesień jaką mamy do pokonania. Metry nad poziomem morza w Tatrach przychodzą szybko (względem dystansu, bo o oddechu i sapaniu nie napominam????). Góry są strome, podejścia wymagające i na krótkim dystansie zdobywamy bardzo dużo podejścia, dlatego należy zwrócić na to szczególną uwagę.
Trzeba mieć szacunek i to już nawet nie chodzi o najwyższe góry w Polsce. Nieważne czy to są Pogórza, Sudety, Góry Świętokrzyskie, czy stając w opozycji do Beskidów. W tym przypadku mniejsza z tym czy idziemy na Rysy, czy na Baranie w Beskidzie Niskim. Respekt i szacunek do gór należy mieć zawsze i podczas każdego przejścia. Tylko będąc w tym stanie zapewnimy sobie pomyślność trasy, rozważność kroków, bezpieczeństwo, przychylność pogody oraz otoczenia jakie mamy dokoła siebie. Wtedy nie popełniamy błędów, jesteśmy właściwie przygotowani i dając od siebie możemy bezpiecznie brać co nam przyroda serwuje. Ludzie którzy tego w sobie nie mają, zazwyczaj się mocno poobijają, a niektórzy z tego powodu w tych górach zostają… To trochę taka ścieżka góry i sztuka cierpienia cytując słowa i motto jednego z najwybitniejszych wspinaczy i himalaistów świata – Wojtka Kurtyki.
Z górą stajesz naprzeciw, dogadasz się z nią, albo Cię sponiewiera.
To już mówię ja 😀
Którędy na Czerwone Wierchy?
Wariantów wejść jest sporo, a wszystko zależy od naszych możliwości kondycyjnych. Długość grani przechodzącej przez wspomniane 4 szczyty to zaledwie 2,5 km, jednak droga wejścia jest długa, mozolna i wymagająca w kwestii podejścia. Trudności technicznych większych nie napotkamy, oprócz jednego miejsca na niebieskim szlaku na Małołączniak, więc to „pasemko” jest dla każdego, kto tylko czuje się na siłach. Rozważając wejście można brać po uwagę 2 rozwiązania:
- Wejście i zejście tą samą drogą. Wybieramy wtedy 1 ze szczytów, wychodzimy na niego i schodzimy. Takie rozwiązania kreują mniejszą ilość „wykręconych” kilometrów i jest sugerowane dla osób, które mają mniejsze możliwości kondycyjne, a pragną zakosztować kopulastych Wierchów.
- Przejście w formie pętli. Drogę projektujemy o zdobycie dwóch lub wszystkich wierzchołków. Rozwiązanie to powoduje, że wychodzimy jedną trasą i schodzimy inną zdobywając przy okazji więcej. Wymagać to będzie od piechura większej ilość kilometrów i sumy wzniesień w nogach.
Oczywiście w górach dzieje się wiele. Jest różna pogoda, a i różnie czujemy się podczas przejścia. Dlatego warto mieć plan optymalny oraz nawet dwa plany B. Jeden krótszy a drugi dłuższy. Wszystko zawsze wychodzi w trakcie. Zależy to od nas i od warunków, a o dogadaniu się z górą już wspominałem. ????
Poniżej podam kilka wariantów wycieczek, nad którymi warto się zastanowić
1. Czerwone Wierchy: Kondracka Kopa z Kuźnic przez Dolinę Kondratową
Tej trasy przedstawiać wielu zbytnio nie trzeba. Jeden z dwóch najpopularniejszych szlaków w masyw Czerwonych Wierchów. Do Kuźnic możemy dojechać busem zabierając się z okolic dworca czy Krupówek lub dojść z okolic ronda Kuźnickiego (Jana Pawła II), gdzie znajdziemy dużo miejsc parkingowych. Kupując bilet do Tatrzańskiego Parku Narodowego wybieramy niebieski szlak, który kamienistą drogą doprowadza nas do hotelu górskiego PTTK na Kalatówkach. Przechodząc przez obiekt lub omijając go (2 możliwości – rozwidlenie szlaków) wchodzimy na szeroką, przygotowaną ścieżkę, na której dosyć często poukładane są kamienie by i Janusz z Grażyną dali radę przejść.
Tak ładną trasą osiągamy piękne i klimatyczne schronisko PTTK na Hali Kondratowej. Piękne jest zawsze, a klimatyczne wtedy kiedy nie ma godzin szczytu, czyli weekendu. Tak więc do poczucia klimatu zapraszam do odwiedzin w tygodniu i najlepiej przy złej pogodzie. Gorąca strawa i pyszne ciasto na deser zawsze ukoją serce, zadowolą podniebienie i nie pozwolą uciec zbyt szybko. My jednak wychodzimy. Za schroniskiem mamy 2 możliwości:
- Niewiele szybszą w dystansie trasę zielonym szlakiem na Przełęcz pod Kondracką Kopą i dalej czerwonym szlakiem na zachód na Kondracką Kopę.
- Niewiele dłuższą trasę niebieskim szlakiem na przełęcz Kondracką i żółtym szlakiem na południe na Kondracką Kopę.
Dobrym rozwiązaniem jest wejście jedną trasą i zejście drugą dla „szlakowych wariacji”
- Parking: Okolice ronda Kuźnickiego (Jana Pawła II) w stronę skoczni oraz parkingi na ulicy Mieczysława Karłowicza. Opcjonalnie dojazd busem z dworca oraz z okolic Krupówek
- Dystans: km
- Czas: min
- Różnica wzniesień: + m
- Poziom trudności: ŚREDNI (wymaga dobrej kondycji fizycznej, bez trudności technicznych – trasa całkowicie trekkingowa, bardzo dobre oznakowanie – należy patrzeć na tabliczki i rozwidlenia)
- Pobierz trasę: Czerwone_Wierchy_Kuznice_Kopa.gpx
2. Czerwone Wierchy: Ciemniak i Krzesanica z Doliny Kościeliskiej
Druga z popularnych tras zachęca nas do wystartowania z Kir. Idąc szeroką, szutrową drogą po 1,5 kilometrze spotykamy tabliczkę z rozwidleniem i początkiem/końcem czerwonego szlaku oraz szlaku czarnego. Wybieramy ten pierwszy i zgodnie z oznaczeniami na tablicach rozpoczynamy długie i mozolne podejście na Ciemniak. Zdobywając najdalej na zachód wysunięty wierzchołek z całej gromady Czerwonych Wierchów podążamy na najwyższy szczyt – Krzesanicę . Schodzimy tą samą drogą.
- Parking: Kiry, wejście do Doliny Kościeliskiej
- Dystans: 13,8km
- Czas: 8h
- Różnica wzniesień: +1310/-1310 m
- Poziom trudności: ŚREDNI (wymaga dobrej kondycji fizycznej, bez trudności technicznych – trasa całkowicie trekkingowa, bardzo dobre oznakowanie – należy patrzeć na tabliczki i rozwidlenia)
- Pobierz trasę: Czerwone_Wierchy_Kiry_Krzesanica.gpx
3. Czerwone Wierchy: przejście całości z Doliny Kościeliskiej przez Kondracką Kopę, Małołączniak, Krzesanicę i Ciemniak
Najoptymalniej wydaje się wystartować z Kir przez Dolinę Kościeliską. Po przejściu 1,5 km wybieramy czarny szlak na wschód i podchodzimy na Przysłop Miętusi. Dalej czarnym szlakiem schodzimy do Doliny Małej Łąki i Wielkiej Polany Małołąckiej. Łączymy się z żółtym szlakiem. Rozpoczynamy najcięższe i bardzo strome podejście na Kondracką Przełęcz. Zdobywamy Kondracką Kopę, kierujemy się na zachód na Małołączniak. Wspinamy się na Krzesanicę i Ciemniak. Schodzimy czerwonym szlakiem do Doliny Kościeliskiej.
- Parking: Kiry, wejście do Doliny Kościeliskiej
- Dystans: 17,5km
- Czas: 9h
- Różnica wzniesień: +1573/-1573 m
- Poziom trudności: TRUDNY (wymaga bardzo dobrej kondycji fizycznej – długi dystans i dużo podejść, bez trudności technicznych – trasa całkowicie trekkingowa, bardzo dobre oznakowanie – należy patrzeć na tabliczki i rozwidlenia)
- Pobierz trasę: Czerwone_Wierchy_Kiry_Kopa_Krzesanica.gpx
4. Czerwone Wierchy: Małołączniak, Krzesanica i Ciemniak z Doliny Kościeliskiej
To był nasz wariant trasy, który przeszliśmy opuszczając Kondracką Kopę, na której byliśmy raptem kilka tygodni wcześniej podczas pierwszego ataku zimy. Dzięki temu dopięliśmy całości, a trasa nieznacznie się nam skróciła.
Jak zawsze logistyka w te Tatry i dojazd w Czerwone Wierchy
Dobrej trasy w Taterkach w pół dnia się nie zrobi. W naszym przypadku sporo trzeba dojechać, a i sporo się człowiek nachodzi by gdzieś konkretniej wejść. Ze względu na niższe jesienne temperatury oraz mocne wiatry odpuściliśmy Jaśkowi i Staszkowi górskie podboje. Zostawiliśmy młodzików u dziadków w Trzcinicy, gdzie kury, kaczki, koty i psy. Dzieci miały co robić i gdzie pracować. Starzy cichaczem wstali nocno-ranną porą i wybraliśmy kierunek do Nowego Sącza. Wyjazd o 5 to już niby nie noc, ale jesienią jednak tak pasuje to ująć. Po Nowy Sącz wisiała nad nami poświata ciemności, która odpuściła dopiero w dolinie Dunajca. Kto tamtędy jechał ten wie. Widoki na Beskid Sądecki i pasmo Radziejowej oraz Jaworzyny Krynickiej to wyostrzone kopuły, które widać jak na dłoni. Kawałek za Łąckiem opuściliśmy Dunajec jadąc przez Ochotnicę Dolną i Górną ku przełęczy Knurowskiej.
Zjeżdżając do Harklowej wiedzieliśmy, że to będzie dobry dzień. Widoki na Tatry przywitały nas nisko wiszącą mgłą zza której majaczyło czyste, zimne i rześkie powietrze. Ochoczo i z wielką nadzieją pojechaliśmy w stronę Nowego Targu a następnie Zakopanego. Na Zakopiance zatrzymałem się jak zawsze na stacji połączonej z wytwórnią znanych burgerów. Bardziej korzystamy tam z kibelka i ustronnego miejsca zatrzymania niż z tych trutek, no ale czasem taki detoks trzeba sobie zaaplikować.
Kiry i Dolina Kościeliska
Obwodnicą Zakopanego przez Krzeptówki wjechaliśmy w lasy. Po kilku kilometrach pojawili się po prawej stronie panowie „naganiacze”. Ubrani w kamizelki odblaskowe rytualnie wymachiwali rękoma chcą nas „zagonić” na parking. Innej opcji nie było postanąć – któreś miejsce padło naszym łupem. Plecak spakowany, prowiant zaaplikowany, odzież na wiatry zabezpieczona, bilet parkingowy i parkowy opłacony. Można było wreszcie wejść w Dolinę Kościeliską – jedną z bram Tatr. Szeroką drogą szutrową parliśmy naprzód już w pełnym Słońcu przy zerowym zachmurzeniu. Pierwsze spacerowe ekipy pojawiły się za nami i przed nami. Niektórzy z wózkiem, niektórzy z chustami, inny z nosidełkami – Głowy rodzin prowadziły swe małe pociechy, a Szyje kierowały i dawały dobre rady. Takie pakiety miały zazwyczaj 2 cele do osiągnięcia:
- Mniej ambitny, całkowicie spacerowy, spokojny i z możliwością użycia wózka dziecięcego do Schroniska PTTK na Hali Ornak
- Bardziej ambitny z mocnym podejściem i bez możliwości wózka dziecięcego na Przysłop Miętusi z piękną panoramą na Czerwone Wierchy
Rzecz jasna o popularności Doliny Kościeliskiej świadczą jaskinie do zwiedzania, Polana na Stołach oraz Smreczyński Staw. Jednak kulminacją tych wszystkich atrakcji lub jak kto woli obowiązkowym przystankiem jest zazwyczaj popas w schronisku ????
Przysłop Miętusi
Po 1,5 kilometrze płaskiej i prostej trasy spotkaliśmy się z krzyżówką szlaków:
- początek/koniec czerwonego szlaku na Czerwone Wierchy i Ciemniak
- czarnego szlaku z Doliny Chochołowskiej w kierunku Doliny Kondratowej zwanej Ścieżką nad Reglami
Udaliśmy się czarnym szlakiem. Dalej szeroką drogą i mocno do góry wspięliśmy się na Przysłop Miętusi. Szło się dobrze, ale pierwsze poty na wskutek mocno piekącego słońca oblały moje lica. Osiągając 1189m n.p.m. znaleźliśmy się Polanie Miętusiej. Naszym oczom objawił się pierwszy cel wędrówki – Małołączniak. Na południowym wschodzie wyrósł Giewont a na zachodzi majestatycznie grzał w Słońcu swe ściany Kominiarski Wierch. Stąd można zejść do Nędzówki, jednak my wybraliśmy górę. Udaliśmy się na południe.
Krzyż Papieski na Polanie Miętusiej
Wybierając niebieski szlak na końcu polany po lewej stronie objawił się krzyż. Wodzeni ciekawością podeszliśmy bliżej. Okazało się, że to jeden z papieskich, postawiony tutaj w 1990 roku był następcą wcześniejszego z 1984 roku, upamiętniającego pierwszą pielgrzymkę Jana Pawła II do Polski. Wcześniejszy zaginął w niewyjaśnionych okolicznościach.
Podejście na Małołączniak
Kamiennymi, wyłożonymi płytami i krętą ścieżką szliśmy w świerkowym gaju. Co chwila zza drzew wyłaniały się północne ściany poszczególnych kopuł Czerwonych szczytów. Czekaliśmy na to. W końcu się zaczęło. Las ustąpił miejsca usypiskom piargowym i grze skały z kępami traw. Podejście. Stromo, mocno, krok za krokiem z oddechem usystematyzowanym.
Uwaga łańcuchy!
Kawałek wyżej weszliśmy w wąską szczelinę między dwoma turniami. Przed nami pojawiła się grzęda skalna z wąskim żlebem i poprowadzonym w nim łańcuchem. To jest właśnie jedyny ubezpieczony odcinek w całych Czerwonych Wierchach o długości może 20 metrów. Do Orlej Perci nie ma co tego porównywać, ale trzeba uważać na 2 kwestie:
- Osoby będą na górze mogą spowodować małą lawinę kamyków, które staczając się po żlebie mogą zakończyć drogę na naszym ciele, a to może być bolesne i poważne w konsekwencjach.
- Skała na tym odcinku jest wyślizgana i stanowi niebezpieczeństwo szczególnie wtedy kiedy jest śnieg lub mokro. Stopnie niby wydrążone, ale należy zachować koncentrację i umiejętnie stawiać stopy
Małołączniak 2096m n.p.m. i pokora
Powyżej ubezpieczenia teren stał się z powrotem trekkingowy i nakazujący mocno iść pod górę. Zdobyliśmy północną odnogę Małołączniaka. Wychodząc na grań znaleźliśmy się wreszcie na przestrzeni. Naszym oczom objawiło się całe Zakopane i Giewont, który wydawał się być równy nam, bo i na podobnej wysokości już byliśmy. Zaczęła się gra psychiki. To jest miejsce, które dobrze pamiętam z moich górskich początków. Ze cztery raz wydawało mi się, że będąca przede mną na niedalekim horyzoncie kulminacja to już szczyt. Tymczasem wychodząc miałem znowu kolejny kawał pod górę do kolejnej. Psycha siada, wydaje się, że góry z Ciebie kpią, a może to właśnie ja wtedy kpiłem z nich i otrzymałem to samo? Tym razem z pełnią szacunku i budowania w psychice dobrego nastawienia i konkretnego działania szczyt pojawił się tak jakby za wcześniej… może to właśnie jest magia szacunku?
Magia szczytu
Wiedząc, że jesteśmy blisko szczytu sugerował w oddali słup z nazwą szczytu, grupka ludzi ciachających fotki, widoczny słupek graniczny i grań w lewo na wschód zmierzająca ku Kondrackiej Kopie i w prawo na zachód ku Krzesanicy. Dobiliśmy do wierzchołka i rozłożyliśmy stanowisko popasowe. Weszła bułeczka, kabanos, ciepła herbatka z miodem zakąszona czekoladą gorzką wiśniową na deser. Uczta pełną gębą, zadowolonym podniebieniem i napełnionym brzuchem. Widoki zaparły nam dech w piersi. Delikatny wiatr, widoczność 100% i to na dodatek wyostrzona. Bez żadnych chmur, mgieł i zatrucia. Czystość w pełnej postaci. Puściliśmy serię zdjęć, a ja starałem się łowić nowe szczyty i rozpoznawać całą masę tych, które co raz trudniejsze i co raz bardziej zastanawiające bo z każdej strony inaczej się objawiające. Charakterystycznego Krywania jednak pominąć się nie dało jak i Gerlacha, czy Kasprowego z górującą za nim Świnicą. A to przecież dopiero preludium…
Krzesanica 2122m n.p.m.
W końcu zebraliśmy się w sobie i spakowaliśmy prowiant. Zeszliśmy szybko na Litworową Przełęcz i nie tracą impetu wdarliśmy się na szczyt Krzesanicy. Tam kolejne cechy świadczącego o zdobyciu najwyższego punktu w paśmie – ułożone kopczyki kamieni oraz słupek graniczny polsko-słowacki o numerze 230. Przypomniałem sobie Diadem Polskich Gór i fotkę, którą strzelił mi turysta, kiedy ja o ów słupek się opierałem. Zdjęcie stało się poniekąd flagowe i wylądowało nawet na portalu bieganie.pl, gdzie znalazła się relacja z wyzwania. Znowu foteczki i tym razem bez popasu zeszliśmy na przełęcz 2067m n.p.m.
Ciemniak 2096m n.p.m.
Szybkim i niewielkim nakładem sił wbiliśmy się na ostatni, najdalej położony na zachód szczyt. Tam odsłoniły się na dobre widoki na Tatry Zachodnie z najwybitniej górującą Bystrą 2248m n.p.m. – najwyższym szczytem Tatr Zachodnich. Przy okazji dał się zauważyć Starorobociański Wierch, Wołowiec z Rohaczami, Ornak i Kominiarski Wierch. Snuliśmy marzenia o zabronionych i niedostępnym turystycznie odcinku przez Tomanowy i Smreczyńki Wierch oraz Kamienistą ku Pyszniańskiej Przełęczy gdzie zetknęlibyśmy się z czerwonym szlakiem na Błyszcz i Bystrą. Pozostało nam pożegnać się z granią.
Schronisko PTTK na Hali Ornak
Nie poszliśmy na skróty, wybierając trochę dłuższą trasą. Zamiast czerwonym szlakiem udaliśmy się w długie zejście będące zarazem odcinkiem podejściowym na Biegu Ultra Granią Tatr. Słońce pięknie oślepiało turnie wodząc nam na myśl krajobraz rodem z Dolomitów. W ostatnich promieniach Słońca dotarliśmy na szarlotkę do schroniska. Ta wybitna. Duży kawał konkretnego ciacha z ogromną porcją bitej śmietany i polewy jagodowej. Przyznam szczerze, że jadłem i uszy miały delirium, uniosłem się prawie do nieba. Zmrok przyszedł na dobre, jednak księżyc świecił nad nami jasno. Szliśmy szeroką drogą naszym tempem mijając co raz turystów również schodzących z gór, albo zmierzających na nocleg do schroniska. Jak to bywa na zejściach i płaskiej drodze. Raz monotonnie i wolno, raz żwawo i szybko dotarliśmy w końcu do mety naszej wędrówki. Czerwone Wierchy nas dzisiaj wpuściły i ugościły niebiańsko, wypadało podziękować, puścić oko i powiedzieć do zobaczenia!
Parametry trasy
- Parking: Kiry, wejście do Doliny Kościeliskiej
- Dystans: 23,5km
- Czas: 7h
- Różnica wzniesień: +1312/-1312 m
- Poziom trudności: TRUDNY (wymaga bardzo dobrej kondycji fizycznej – długi dystans i dużo podejść, trudność techniczna w postaci łańcucha na podejściu na Małołączniak, reszta trekkingowa, bardzo dobre oznakowanie – należy patrzeć na tabliczki i rozwidlenia)
- Pobierz trasę: Czerwone_Wierchy_Malolaczniak_Krzesanica_Ornak.gpx