Kompan w napieraniu
Dzień rozpoczął się od spotkania z kolegą Pawłem Mazurem, który zyskał trochę czasu i postanowiliśmy, że razem zdobędziemy najwyższy szczyt Beskidu Wyspowego. Paweł jest rekordzistą zimowej Korony Polskich Gór w wersji bez wsparcia, więc tematyka zdobycia szczytu nie jest mu obca.
Tym bardziej, że w okolicy ma swój pensjonacik, tereny rozłożył na czynniki pierwsze. Na górę postanowiliśmy udać się od strony południowej szlakiem zielonym. Koncepcja spodobała mi się, gdyż tędy Mogielicy jeszcze nie zdobywałem. Szlak pusty, przyjemny i dobrze oznakowany. Zgubić się nie sposób. Mało tego. Dziwnie szybko się nim wchodzi, a jeszcze szybciej zbiega. W pięknej pogodzie zdobyliśmy wierzchołek, wyszliśmy na co raz mniej stabilnie stojącą wieżę by popatrzeć na zapierające dech w piersi beskidzkie krajobrazy i nie zwalniają tempa technicznym zbiegiem udaliśmy się w kierunku samochodu.