Diadem Polskich Gór – Dzień X – Wkońcu przyszedł…

10 maja 2019
Diadem Polskich Gór – Dzień X – Wkońcu przyszedł…

Mroczne klimaty

Słońce znów chyliło się ku zachodowi. Dzień po dniu zaczynał się i mijał niezwykle szybko. Tylko krajobrazy zmieniały się jak w kalejdoskopie. Jeden po drugim, a każda góra i każde podejście było wyjątkowe na swój niespotykany sposób dostarczając mi masę frajdy, przemyśleń, szacunku i podziwu dla przyrody. To co Bóg zrobił w tych górach to kawał idealnej roboty. Coś fantastycznego! W tych upojeniach dotarłem Muszyny, skąd obrałem kierunek na południe do Leluchowa. Tam bowiem znajdował się optymalny niebieski szlak, którym mogłem pewnie osiągnąć wierzchołek. Na dojeździe towarzyszył mi piękny zachód Słońca, samochód zaparkowałem na sporym placu pod sklepem z zabawkami, wózkami i innymi przyborami, które przydają się młodym rodzicom. Ze względu na późną porę sklep był już zamknięty, a wokół pusto. Uznałem, że nie sprawię nikomu problemu parkując w rogu placu mojego rumaka. Do plecaka wrzuciłem naładowaną czołówkę i ruszyłem do góry. Szlak mało uczęszczany, ale dobrze oznakowany. Micha mi się cieszyła, gdyż to właśnie lubię w górach. Ciszę, spokój, tajemniczość. Co raz mniej takich szlaków, ale nadal sporo. Wiem, że tutaj ta tendencja utrzyma się jeszcze bardzo długo. Ta samotność w ogóle mi nie przeszkadzała, była wręcz moją przyjaciółką. Na większość gór wchodziłem samotnie i wcale za ludźmi nie tęskniłem. Jednak potrzebny jest taki czas, który będzie tylko dla Ciebie i tego co masz wokół oraz w swoim umyśle i sercu. Na szczyt dotarłem w sporym wietrze, o zmroku. Klimat tajemniczy i groźny. Poczułem ciarki na plecach. Coś tutaj mówiło bym miał się na baczności. Pełen koncentracji zacząłem zbiegać techniką kulawą w dół. Dotarłem już w ciemności do samochodu. Przeżegnałem się. Chyba nocne wędrówki przestały mnie jarać i podniecać. Coś pękło. Człowiek z każdym dniem się starzeje, pokornieje, staje się rozważny? Sam nie wiem, czym to tłumaczyć. Nie mniej, chodzenie po górach nocą to już nie te same podniecenia co za młodu. Szczęśliwy, że dzisiejszy dzień zakończył się optymalnie pojechałem na nocleg w kierunku Krynicy Zdrój. Dotarłem na stację benzynową, gdzie niestety nie spotkałem prysznicy, ale trafiłem na miłą i serdeczną obsługę. Poprosiłem więc Panów o możliwość umycia się w toalecie po całym dniu. Zgodę otrzymałem, poprosiłem nawet o mopa by posprzątać po procederze. Umywalka na szczęście była większych rozmiarów, to też mogłem umyć się całkowicie od stóp do głów. Podczas mycia wszedł co prawa jeden z klientów stacji, trochę go wmurowało podczas gdy ja akurat z gołym zadkiem siedziałem na skraju umywalki podmywając najważniejsze części mojego ciała. Widok co najmniej dziwny. Skończyło się na śmiechu i obróceniu sytuacji w żart, o ile można z takich poważnych sytuacji żartować 😊. Umyty zasnąłem kamiennym snem.

W Leluchowie – miła Zaczyna się koniec świata Tam anioł traci głowę Z brzozami się brata

Gdzieś na Słowacji

Sam o zmroku, znów na szczycie

0 komentarz

Mogą cię także zainteresować

Napisz co myślisz


The reCAPTCHA verification period has expired. Please reload the page.