Najbardziej zagospodarowana grupa górska w Beskidach, a chyba najmniej przeze mnie odkryta. Może właśnie dlatego, że tam dużo tego… Czego? Może szlaków? Może czegoś się boję, może czegoś nie chcę, a może po prostu mam tam najdalej ze wszystkich pasm. Więc na kolejnej wyprawie rodzinnie odkrywam i poznaję mniej znane dla mnie pasma z bardzo popularnej przełęczy Salmopolskiej, zwanej inaczej Białym Krzyżem.
Start: Przełęcz Salmpolska
Trasa: Stary Groń – Brenna – Trzy Kopce Wiślańskie – Gościejów
Meta: Przełęcz Salmopolska
Dokąd możemy pójść z Przełęczy Salmopolskiej
Przełęcz zwana także Białym Krzyżem (od białego krzyża nad drogą) to bardzo popularne miejsce wypadowe z ogromnym parkingiem dla samochodów osobowych, ale jeżeli się przyjedzie zbyt późno to próżno szukać skrawka terenu na pozostawienie środka transportu. Poniżej przełęczy znajduje się Jaskinia Salmopolska, jednak do zwiedzania nieudostępniona ze względu na zawaliskowy charakter, jak to na Beskidy i flisz karpacki przystało. Z moich nieoficjalnych informacji zanotowałem, że jest to druga co do wysokości przejezdna przełęcz w Polsce, można tu osiągnąć 934 m.n.p.m. Wyższa jest tylko Przełęcz Krowiarki (Lipnicka) pod Babią Górą, gdzie łamiemy magiczne 1012 m.n.p.m. Jednak nie to co napisałem świadczy o atrakcyjności i dużym ruchu w tym miejscu. Zatrzymując się tutaj mamy możliwość uraczenia się Beskidem Śląskim w dwóch kierunkach. Pierwszy to cel główny, który wybiera 80% przybywających tu spragnionych beskidzkich doznań turystów. Mowa o Jaskini Malinowskiej i Malinowskiej Skale (1152 m.n.p.m.) skąd z grzędy skalnej roztaczają się zacne widoki na Skrzyczne czy Baranią Górę. Być może to kieruje człowiekiem by tam zajść, a może także (byle nie przede wszystkim) piękne zdjęcia jakie ze skały zrobić sobie można. Drugą opcją, mniej popularną, a i dlatego przez nas wybraną to trasa ku Staremu Groniowi z wieżą widokową i pięknymi widokami na pasmo graniczne polsko-czeskie z Wielką Czantorią, Szosowem i Stożkiem na czele, i Beskidem Śląsko-Morawskim na horyzoncie.
Masyw Starego Gronia w Beskidzie Śląskim
Nasza Rodzinna wędrówka tym razem odbyła się z urozmaiceniem w postaci powiększenia składu osobowego. Dołączył do nas Michał z synem Filipem i Bożeną – dobrą Kumpelą po fachu 😉. Powiększonym składem osobowym postanowiłem, że jak już iść to zrobić konkret i zobaczyć jak najwięcej. Przy końcu powątpiewałem w założony na początku optymizm, jednak jak już piwa naważyłem to wziąłem na klatę – wypiłem. Jedno jest pewne, wspomnienia zostaną do końca życia 😊. Już nie wcześnie, ale jeszcze znośnie wyruszając bladym świtem zameldowaliśmy się o godzinie 10 na Przełęczy. Przemiły właściciel baru dyrygował ruchem i ustawiał samochody w optymalnym szeregu na dużym parkingu by zmieściło się ich tam jak najwięcej. Ludzie jednak szukali miejsca wszędzie indziej – na poboczach, w zatoczkach, a parking – pusty. Być może Pan Właściciel był kojarzony z poborcą parkingowych opłat, jak się jednak okazało stał on tutaj z własnej woli, dutków nie pobierał, a starał się tylko rozmieścić jak najwięcej samochodów. Pewnie, że przy okazji wiązało się z to z większą statystyką odwiedzin karczmy, jednak w ten dzień i przy tym turystycznym oblężeniu o ruch w swojej knajpie się martwić nie musiał. Bardzo poszanowałem to co robi, a przy okazji podziękowałem bo dzięki temu o dosyć późnej godzinie były jeszcze wolne miejsca. Spotkaliśmy się z ekipą, ubraliśmy co trzeba, założyłem prowiant z Mości Stachem na plecy i ruszyliśmy szeroką drogą szutrową wzdłuż oznaczeń czerwonego szlaku. Profil terenu był płaski, gdyż w tym miejscu dotknęliśmy grani pasma, a tylko niemiłosiernie palące słońce dawało się we znaki uradowanym piechurom. Trawiliśmy więc energię na pogaduszki i różne myślowe zagwozdki. Odbiliśmy na wysokości Grabowej na czarny szlak. Docierając na kulminację masywu i osiągając aż 792 m.n.p.m. szybko wdrapaliśmy się na wieżę widokową by korzystając z chwili porobić kilka fotek. Następnie znajdując cień oddaliśmy się popasowi zajadają przygotowane uprzednio przez mistrzów trekkingowej kuchni przysmaków.
Trzy Kopce Wiślańskie
Zielonym szlakiem stromo zeszliśmy w dół. Jasiek zgrał się z Filipem i dzielnie zdobywał kolejne kilometry. Praca zespołowa to jednak potęga. Doszliśmy do doliny Leśnicy i nie zwalniając kroku rozpoczęliśmy długie, szutrowe podejście na Trzy Kopce. Ten szczyt zazwyczaj zdobywa się z Wisły pokonując zachodnią ścianę, która okazuje się najkrótszą drogą. 500 m za szczytem dotarliśmy do prywatnego schroniska Telesforówka. Tam odbył się drugi z naszych popasów.
Gościejów
Trochę łąką, trochę lasem, już zmęczeni ale realizacją celu wiedzeni.
W rozmowach i samotnością z samym sobą. Zauważyłem, że każdy z nas inaczej przeżywał ten odcinek. Pod koniec czekało nas ostatnie, ale za to bardzo strome i konkretne podejście na Przełęcz Salmopolską. Na tym odcinku zabrałem Jaśka na barana, mam nadzieję dodając tym skrzydeł reszcie ekipy, a i samemu sobie poniekąd wymierzyłem sprawiedliwość za przeciągnięcie braci turystycznej po szlaku. Człowiek się uczy całe życie, a i to za mało, przydałoby się więcej. Taka przypadłość, że chce się więcej, lepiej, doskonalej, tymczasem czy to jest cel sam w sobie? Wszak to droga ma być radością i pełnią przeżywania. Niech tak się toczy kołem to życie 😊. Zmęczeni, uradowani, już z pomysłami na przyszłość dotarliśmy do mety.
Data wycieczki: 5.07.2020