Pogórza na wschodzie Polski są ciekawe, tajemnicze, dzikie, rozległe i czasami trudne do ogarnięcia. Tutaj spotkamy pełnię przyrody, duże połacia leśne i ciekawe doliny potoków. Odległość osad ludzkich mówi jedno – natura tu rządzi i ona kreuje otoczenie. Błądząc po zboczach wzniesień można poczuć się w całkowitej symbiozie z przyrodą. Tak jest między innymi na ścieżce dydaktyczno-przyrodniczej Kopaniny na Pogórzu Przemyskim.
Spis treści
1. Kopaniny – dojazd i miejsce postoju
2. Kopaniny – wejście na ścieżkę
3. Kopaniny – przejście Potokiem Kruszelnickim i dojście do ścieżki
4. Kopaniny – przejście ścieżki
5. Bajkowe schody i skok przez potok
Ścieżka Kopaniny – położenie
Trasa Kopaniny znajduje się w północno-zachodniej części Pogórza Przemyskiego na południowych stokach Kruszelnicy. Przez to wzniesienie przechodzi drugi co do długości szlak turystyczny w Polsce – Niebieski Szlak Karpacki o długości 445 km relacji Grybów – Rzeszów.
Ścieżka Kopaniny – dojazd i miejsce postoju
By dotrzeć w ten uroczy teren należy kierować się do położonego nad Sanem Dynowa. Jadąc nowo utworzoną obwodnicą za miejscowością dojeżdżamy do ronda wybierając drugi zjazd. Po około 300 m za sklepem spożywczym i stacją paliw skręcamy w lewo ku mostowi na Sanie. Tutaj swobodnie przejeżdżamy, albo czekamy, gdyż most sterowany jest za pomocą świateł na zasadzie wahadła. Tuż za mostem skręcamy w prawo i udajemy się wzdłuż rzeki do Dąbrówki Starzeńskiej. Droga ulega delikatnemu zwężeniu, mijamy ruiny zamku Stadnickich. Droga główna karze nam ostro skręcić w lewo, a następnie w prawo. Przejeżdżamy przez mostek, za którym od razu skręcamy w lewo w głąb miejscowości opuszczając główny trakt.
Została ostatnia prosta. Jedziemy drogą między zabudowaniami przez około 5 km. Dojeżdżamy do ostatnich zabudowań miejscowości, lądujemy na placu składu drewna. Przed nami wyrasta zakaz wjazdu z wyjątkiem pojazdów upoważnionych. W praktyce przejeżdża tędy masa samochodów, droga jest całkowicie asfaltowa. Środek transportu możemy pozostawić w 3 miejscach:
- Skład drewna na końcu zabudowań Dąbrówki Starzeńskiej. Wtedy mamy przed sobą 2,5 km dojścia piękną dolinką wzdłuż Potoku Kruszelnickiego.
- Podjazd dalej drogą za zakaz do pola namiotowego „Niezapominajka”, gdzie można przy wjeździe zostawić na poboczu samochód.
- Podjazd pod samo wejście na ścieżkę. Pojazd zaparkować można dogodnie 300m za polem namiotowym. Dojeżdżamy do skrzyżowania z drogą szutrową ku Dylągowej. W tym miejscu znajduje się duży, ubity plac.
Kopaniny – wejście na ścieżkę
Temat jest godny ujęcia w odrębny akapit, gdyż sprawa nie jest oczywista. Nie ma bowiem żadnej informacji, tablicy, czy szlakowskazu informującego o rozpoczęciu, zakończeniu lub kierunku ścieżki Kopaniny. Przyznam szczerze, że zeszło nam chwilkę zanim obraliśmy właściwy kierunek, błądząc chwilę pośród meandrów potoku. Sprawa okazała się ostatecznie intuicyjna. Przy wspomnianym placu w punkcie 3 kierujemy się dalej drogą asfaltową tak jak nas do tej pory prowadziła. 50 m dalej natkniemy się na wyraźny, używany dukt leśny, wzdłuż którego zatknięta jest drewniana barierka. Wokół nie widać żadnego oznakowania szlaku dydaktycznego (kolor czerwony), żadnej tabliczki, strzałki czy choćby najmniejszej informacji. Jednak to tutaj jest „wejście” na ścieżkę Kopaniny. Idąc tą leśną drogą po 300m natkniemy się na duże oznaczenie szlaku na drzewie – dwa trójkąty układające razem kwadrat. Jeden trójkąt biały, drugi czerwony. Tak właśnie oznacza się trasy dydaktyczne.
Kopaniny – przejście Potokiem Kruszelnickim i dojście do ścieżki
Naszą wędrówkę rozpoczęliśmy od parkingu numer 1. Postanowiliśmy zobaczyć co pięknego mamy dokoła idąc dnem doliny Potoku Kruszelnickiego. Dziwów i cudów dokoła było co nie miara. Sam potok był największą atrakcją. Raz po prawej, raz po lewej zakręcał tworząc piękne meandry i rzeźbiąc skarpy we fliszowej skale. Dopływy też nie pozostawały dłużne. Wokół ciągłego szumu wylewały się ze swych malutkich koryt i rozlewały między drzewami. Wyglądało to jak bagniska w amazońskich, wilgotnych lasach. Oczywiście tak mi się skojarzyło z filmami przyrodniczymi. Sprawę poczyniły zapewne roztopy i ostatnie opady, które tworzą z pogórzy Pobłocia. Piękno jednak tych zjawisk rekompensuje wszystkie niedogodności związane z przemierzaniem błotnistego terenu. Po 2,5 kilometra doszliśmy to wspomnianego w punkcie 3 placu. Jednak mimo braku oznaczeń postanowiliśmy iść dalej w nadziei, że zobaczymy jakąś informację o ścieżce. Tej się nie doczekaliśmy, więc zaczęło się małe kluczenie. Finalnie wróciliśmy do miejsca z drewnianą barierką i zaufaliśmy intuicji.
Przejście ścieżki
Po trafieniu we właściwy leśny trakt pokierowaliśmy się średniej głębokości wąwozem do góry. W początkowej fazie dostrzegliśmy piękno form wydrążonych przez Potok Kruszelnicki i pomniejsze dopływy rzeźbiące skrupulatnie teren. Tak naszym oczom objawił się flisz karpacki. Po deszczach trasa jest iście błotnista więc obuwie dobrej jakości jest wymagane. Raz mocniej pod górkę, a raz z mniejszym nachyleniem podążaliśmy sukcesywnie w kierunku północnym – tak jak prowadziła nas leśna droga. Po 300 m minęliśmy ławeczkę, co taką też odległość pojawiały się tablice informacyjne o leśnej florze. W takich dystansach natykaliśmy się także na sporych rozmiarów oznaczenia na drzewach informujących nas o słuszności trasy i jej właściwego kierunku. Doszliśmy do rozwidlenia i wybraliśmy drogę w lewo.
Zataczając łuk las się przerzedzał, a teren stawał bardziej płaski. Przy kolejnej tablicy pojawiło się także miejsce popasu w postaci dwóch ławeczek i stołu. Można było posiedzieć, jednak my zastaliśmy jeszcze sporą dawkę śniegu tej wiosny. Jasiu do tego momentu zadziwiająco dobrze radził sobie ze szlakiem. Niestraszne mu było błoto, śnieg oraz napieranie pod górkę. Raz Babusia, raz Mamusia, a raz Tatuś brał pod rękę Piechura i szliśmy razem dzielnie ze Stasiem na plecach. Popas i proziaki babusinej produkcji dodały młodemu i staremu sił, Staszek mlaskał z tyłu przegryzając kiełbasę.
Uwaga! Stromo w dół na bajkowe schody
Dotarliśmy do nienazwanego na mapie szczytu będącego wschodnią odnogą Kruszelnicy. Poniżej szczytu nastąpiła nawrotka i teraz czeka droga w dół. Po kolejnych 300m natykamy się na oznaczenie „Uwaga! Stromo w dół”. W rzeczywistości idąc po błocie i śniegu jest to dosyć mocna przeprawa. Zapieraliśmy się kijkami i kontrolowaliśmy sytuację by czasem nie wylądować na tyłku co spowodowałoby od razu całkowite przemoczenie. Krok za krokiem pokonaliśmy odcinek na końcu którego pojawiły się… schody! Barierka po lewej stronie oraz poziomo ułożone, omszałe belki na podłożu. Wszystko sugerowało, że ta ścieżka jak kiedyś powstała, tak została samej sobie poddana destrukcji czasu. Siadł mech i schody zostały usłane zielonym dywanem, obrazy niczym bajkowe scenerie z Narni.
Przejście przez Potok Kruszelnicki
Za schodami teren stał się równiejszy, jednak chcąc podążać prosto leśną drogą ta kierowała nas prosto do koryta Potoku Kruszelnickiego. Oczywiście był bród wyłożony płytami betonowymi, jednak wody w cieku tak nabrały mocy, że przejście wiązało się z wlaniem cieczy do butów w najlepszym razie. Gorszy scenariusz tyczył poślizgnięcia. Postanowiliśmy uruchomić plan i od razu działać. Basia poszła na prawo, ja na lewo szukając wąskiego gardła przez które można by było przejść. Babusia została z Jasiem. Gdzieś tam Żona znalazła resztki dawnego mostka, przez który kiedyś zapewne istniało dedykowane miejsce przekroczenia potoku. Ta niczym łania wybrała pień i już była na drugiej stronie. Wymagało to jednak pewnej koordynacji i pewności siebie, z dziećmi mogło być gorzej. Ja też nie trafiłem najgorzej.
Skok przez potok
Doszedłem do miejsca, gdzie koryto potoku bardzo się zwężało i teoretycznie można było przeskoczyć na drugą stronę. Pomagał też fakt, że skok odbywał się z terenu wyższego z lądowaniem niżej. Zawołałem Mamę z Jaśkiem by podeszli do mnie. Basia już była na drugim brzegu i zmierzała w naszym kierunku. Postanowiłem że przeskoczę ze Staszkiem na plecach. Wziąłem delikatny rozbieg, odbiłem się i miękko aczkolwiek stabilnie wylądowałem na drugim brzegu. Poszedłem przed siebie i teren okazał się łaskawy, cudownie prowadzący do drogi asfaltowej. Więc to była jedyna przeszkoda do pokonania.
Ściągnąłem plecak, postawiłem Stacha na ziemi przeskoczyłem już z większą pewnością znowu do punktu wyjścia. Tym razem zabrałem Jasia pod pachę, rozpęd i wylądowałem pewnie na drugim brzegu. Mama jeszcze się zastanawiała i doszła do wniosku, że nie da rady. W tym momencie pojawiła się Basia, która przeskoczyła do Mamy i z powrotem pokazując, że wystarczy się rozpędzić i mocno wybić, sam skok to łatwizna. Przełamała się i wylądowała z sukcesem na drugim brzegu. Przy normalnej nie deszczowej pogodzie potok można przejść i przeskoczyć bezpośrednio na brodzie, roztopy jednak czyniły swoje i trzeba było zakombinować.
Wszyscy bezpiecznie znaleźliśmy się na asfaltowej drodze, która doprowadziła nas do placu i miejsca startowego na ścieżkę Kopaniny. Po kolejnych 2,5km drogi powrotnej, mijając pole namiotowe i meandrując razem z Potokiem Kruszelnickim dotarliśmy na koniec naszej trasy.
Parametry trasy
- Parking: Ostatnie zabudowania za Dąbrówką Starzeńską, przy składzie drewna, można pojechać dalej i zatrzymać się na polu namiotowym.
- Dystans: 10 km
- Czas: 3 godziny
- Różnica wzniesień: +200m/-200m
- Poziom trudności: ŚREDNI (wymaga dobrego obuwia turystycznego gdyż większość szlaku prowadzi pogórzańską, błotnistą ścieżką lud drogą stokową, strome podejście na krótkim odcinku kilometrowym, trzeba trafić w „wejście na szlak”)
- Pobierz trasę: Sciezka_Kopaniny.gpx