Diadem Polskich Gór – Dzień VIII – Taterki ostateczne starcie i deser

10 maja 2019
Diadem Polskich Gór – Dzień VIII – Taterki ostateczne starcie i deser

Na dobranoc

Na szybko zastanowiłem się jak zdobyć najpopularniejszy szczyt Pienin. Z Krościenka wszak multum razy podchodziłem z grupami, więc może by coś urozmaicić, a zarazem skrócić? Sromowce i Wąwóz Szopczański! To był szlak, po którym już dawno moja noga nie stąpała. Czem prędzej odpaliłem mój górski wehikuł szosowy i udałem się na południową stronę masywu. Wcześniej zadzwoniłem do jednej z agroturystyk w bliskiej odległości od szlaku wlotowego. Miałem w tym 2 sprawy. Pierwszą to zostawić bezpiecznie samochód oraz umyć się po powrocie ze szlaku. Obydwie kwestie udało mi się załatwić perfekcyjnie. Auto zaparkowałem na podjeździe. W pakiecie otrzymałem ostrzeżenie od właścicielki by uważać, gdyż wychodzenie na szlak o godzinie 20 nie jest zbyt mądrym posunięciem. Zgadzałem się z tym całkowicie, tutaj jednak byłem na innych obrotach, zasadach i łaskach Pana Boga. Wszystko było ze mną w duchu, głowie i nogach. Z tą pomocą żadna aura nie była straszna, miałem wsparcie w każdej sferze fizycznej, psychicznej, mentalnej, duchowej itd. Podziękowałem za dobrą radę, jednak nie skomentowałem słów Pani w żaden sposób, gdyż nie wiedziałem praktycznie co mam powiedzieć. Gdybym powiedział to co napisałem powyżej Szanowna Pani nie zrozumiałaby, albo uznała za idiotę, albo po prostu… nie wiem heh. Dość rozmyślań. Udałem się szlakiem żółtym w stronę Wąwozu. Zmrok szybko zaglądnął w głęboko wciętą V-kształtną dolinę. Jednak wyżej Słońce próbowało jeszcze oświetlić drogę. Tak w półmroku dotarłem do Przełęczy Szopka i dalej znaną trasą w kierunku szczytu. Po drodze minąłem dwie grupki schodzących ludzi, z czego jedna nie miała w ogóle żadnego światła. Na Trzy Korony zawitałem już w całkowitej ciemności. Posiedziałem chwilę na podeście widokowym podziwiając ciemną dolinę Dunajca i światełka w miejscowościach. Chłód zaczął pukać do mojego ciała bardzo szybko, to też wyciągnąłem światełko i żwawym zbiegiem pognałem drogą powrotną. Biegło się rześko i czujnie. Tak miało być. Szacunek i koncentracja. Zawsze! Do każdej góry. Dotarłem do samochodu, skorzystałem z prysznica i podjechałem do pobliskiej karczmy, gdzie wraz z niewielką porcją klusek śląskich otrzymałem potężną górę mięcha wieprzowego. Oj ciężko było to zmieścić w żołądku po całym dniu tyrania. Podjechałem do Krościenka na stację, by udać się spać do mojej gawry.

Trzy Korony tak zacnie to tylko od Sromowiec

Punkt kasowy na Okrąglicę już zamknięty

Tyle mięcha oj ciężko wchodziło

0 komentarz

Mogą cię także zainteresować

Napisz co myślisz