Diadem Polskich Gór – Dzień III – Optymalne tempo, w rytm serducha

29 kwietnia 2019
Diadem Polskich Gór – Dzień III – Optymalne tempo, w rytm serducha

Riese

Kolejny dzień zaczynał się dosyć tajemniczo. O niemieckim kompleksie „Riese” w praktyce nigdy nic nie czytałem, ale legendy podawane w telewizjach głosiły jedno: coś tutaj się  działo, co dzisiaj może powodować ciarki na plecach jeżeli tylko zagłębimy się w temat. Miała to być jedna z kwater głównych Adolfa Hitlera. Moją drogę postanowiłem mimo wszystko pokonać bezszlakowym podejściem od kompleksu „Walim”. Zaparkowałem samochód przed bramą główną.

Wszystko było jeszcze zamknięte, a wokół żywego ducha. Słońce dopiero zaczęło pokonywać szarówkę. W tej cichej otoczce ubrałem zbroję w postaci plecaka biegowego i kijków. Udałem się jedną ze stokówek w kierunku… Do góry ????. Stokówki pomagały do pewnego momentu. Dotychczas trawersowałem szczyt robiąc zakosy w lewo i prawo. Jednak ostatnia stokówka wybitnie nie chciała zmierzać do góry, tylko cały czas trawersem masywu. Nie pozostało mi nic innego jak odbić na kreskę. To jednak była trudna decyzja, gdyż wszędzie wokół wybitnie wyłaniał się młodnik i wysokie, gęste krzaki oraz traworośla. W końcu znalazłem przebicie grzędą, na której porastała trawa. Jednak i ta się skończyła. Pozostało mi krzaczyć aż do kopuły szczytowej. Gdy młodnik się skończył, a teren wypłaszczył wiedziałem, że jestem już blisko. Delikatnym pochyleniem znalazłem więc najwyższy punkt, gdzie dumnie widniała tabliczka z nazwą góry. To jednak nie był koniec. Wróciłem „prawie” tą samą drogą, gdyż bardzo trudno było trafić na grzędę, którą się wspinałem. Krzaki więc poraniły mi nogi po raz drugi, by w pewnym wkurzeniu dotrzeć do dobrze znanej mi stokówki. Zbiegłem na dół. Cała akcja dzięki tej przygodzie trwała niestety o wiele za długo. W pełnym Słońcu wreszcie dotarłem do samochodu by zadegustować soku z aronii mojej Mamy.

Istna tajemnica

0 komentarz

Mogą cię także zainteresować

Napisz co myślisz