kronikapodroznika.pl
  • Zacznij tu
  • Wycieczki jednodniowe
  • Wyjazdy
    • Wyprawy

      Baby w Bieszczady 18-21.04.2025

      25 marca 2025

      Wyprawy

      Bieszczady Nieznane – 13.04.2025

      19 marca 2025

  • Wycieczki dla szkół
    • Wycieczki jednodniowe
      • Beskid Niski
        • Tajemnice Magury, Muzeum Lizaka i warsztaty pizzy
        • Czy zobaczymy Tatry i fabryka Czekolady
        • Szlakiem naftowym na wieżę widokową
        • Śladami Łemków do Huty Szkła
        • Tropem Zemsty Aleksandra Fredry
        • Sztafetowa wycieczka trekkingowa
      • Bieszczady
        • Bieszczadzki Klasyk
        • Spływ pontonowy na Sanie
        • Drezyny rowerowe i zawody bumper ball
        • Gra terenowa w sercu Bieszczadów
        • Traperskie Bieszczady
        • Bieszczady nieznane
      • Aktywnie Kreatywnie
        • Krynica Zdrój i Muzeum Pszczelarstwa
        • Kajakami po Roztoczu
        • Jura Krakowsko Częstochowska, Ojców i Dolina Prądnika
        • Energylandia
        • Góry Świętokrzyskie śladami dinozaurów
        • ZOOM Natury
      • Po miastach i nie tylko
        • W grodzie Kraka
        • Wadowice i Wieliczka
        • Zalipie Malowane Domy i Wieliczka
        • Przemyśl jakiego nie znacie
        • Częstochowa i muzeum zapałek
        • Z wizytą u Koziołka Matołka
        • Kazimierz Dolny i Magiczne Ogrody
        • Krówka Opatowska i Sandomierz
        • Sandomierskie Legendy, Rycerze i Czary Napary
        • Muzeum Centralnego Okręgu Przemysłowego i Ośrodek Garncarstwa
        • Zamość jakiego nie znacie
    • Wycieczki dwudniowe
      • Aktywnie Kreatywnie
        • Bieszczady Aktywnie Kreatywnie
        • Od tajemnic Magury do źródeł ropy
        • Szlakiem Aleksandra Fredry do Huty Szkła
        • Serce Tatr
        • Magiczne Pieniny
        • Ojców i Dolina Prądnika na Jurze
        • Roztocze! Jakieś Ty Piękne, Urocze!
        • Beskid Śląski: Śladami koronek, Adama Małysza i Górali Beskidzkich
        • Beskid Sądecki: Od Nikifora do Zdroju
      • Po miastach i nie tylko
        • Warszawa: Z wizytą w Stolicy
        • Wrocław: Starówka, ZOO i Hydropolis
        • Łódź: Park rozrywki Mandoria i Orientarium
        • Kraków: W grodzie Kraka, Auschwitz i Wadowice
        • Szlakiem filmowym z kopalni soli do Krakowa
    • Wycieczki trzydniowe
      • Aktywnie Kreatywnie
        • Beskid Niski – Sercu Bliski
        • Bieszczady Aktywnie – Kreatywnie
        • Serce Tatr
        • Magiczne Pieniny
        • Roztocze! Jakieś Ty Piękne, Urocze!
        • Beskid Śląski
        • Od Jury po Tarnowskie Góry
      • Po miastach i nie tylko
        • Warszawa: z wizytą w Stolicy
        • Morawski Kras, Wiedeń, Bratysława
        • Słowacja i Węgry: Budapeszt
    • Prelekcje Podróżnicze
  • Blog
    • Górskie Rekordy
      • Diadem Polskich Gór 2018
      • Euro Alpy Trip 2013
      • Niebieskie wyzwanie 2016
    • Polska
      • Beskid Niski
      • Beskid Sądecki
      • Beskid Śląski
      • Beskid Wyspowy
      • Beskid Żywiecki
      • Bieszczady
      • Gorce
      • Pieniny
      • Pogórzańskie Klimaty
      • Roztocze
      • Tatry
    • Zagraniczne Wojaże
      • Alpy
      • Słowacja
      • Węgry
    • Bieganie
      • Zawody
      • Wycieczki na biegowo
    • Poradnik
  • Kontakt
  • English

kronikapodroznika.pl

ORGANIZATOR IMPREZ, WYCIECZEK I WYPRAW - BLOG PODRÓŻNICZY

  • Zacznij tu
  • Wycieczki jednodniowe
  • Wyjazdy
    • Wyprawy

      Baby w Bieszczady 18-21.04.2025

      25 marca 2025

      Wyprawy

      Bieszczady Nieznane – 13.04.2025

      19 marca 2025

  • Wycieczki dla szkół
    • Wycieczki jednodniowe
      • Beskid Niski
        • Tajemnice Magury, Muzeum Lizaka i warsztaty pizzy
        • Czy zobaczymy Tatry i fabryka Czekolady
        • Szlakiem naftowym na wieżę widokową
        • Śladami Łemków do Huty Szkła
        • Tropem Zemsty Aleksandra Fredry
        • Sztafetowa wycieczka trekkingowa
      • Bieszczady
        • Bieszczadzki Klasyk
        • Spływ pontonowy na Sanie
        • Drezyny rowerowe i zawody bumper ball
        • Gra terenowa w sercu Bieszczadów
        • Traperskie Bieszczady
        • Bieszczady nieznane
      • Aktywnie Kreatywnie
        • Krynica Zdrój i Muzeum Pszczelarstwa
        • Kajakami po Roztoczu
        • Jura Krakowsko Częstochowska, Ojców i Dolina Prądnika
        • Energylandia
        • Góry Świętokrzyskie śladami dinozaurów
        • ZOOM Natury
      • Po miastach i nie tylko
        • W grodzie Kraka
        • Wadowice i Wieliczka
        • Zalipie Malowane Domy i Wieliczka
        • Przemyśl jakiego nie znacie
        • Częstochowa i muzeum zapałek
        • Z wizytą u Koziołka Matołka
        • Kazimierz Dolny i Magiczne Ogrody
        • Krówka Opatowska i Sandomierz
        • Sandomierskie Legendy, Rycerze i Czary Napary
        • Muzeum Centralnego Okręgu Przemysłowego i Ośrodek Garncarstwa
        • Zamość jakiego nie znacie
    • Wycieczki dwudniowe
      • Aktywnie Kreatywnie
        • Bieszczady Aktywnie Kreatywnie
        • Od tajemnic Magury do źródeł ropy
        • Szlakiem Aleksandra Fredry do Huty Szkła
        • Serce Tatr
        • Magiczne Pieniny
        • Ojców i Dolina Prądnika na Jurze
        • Roztocze! Jakieś Ty Piękne, Urocze!
        • Beskid Śląski: Śladami koronek, Adama Małysza i Górali Beskidzkich
        • Beskid Sądecki: Od Nikifora do Zdroju
      • Po miastach i nie tylko
        • Warszawa: Z wizytą w Stolicy
        • Wrocław: Starówka, ZOO i Hydropolis
        • Łódź: Park rozrywki Mandoria i Orientarium
        • Kraków: W grodzie Kraka, Auschwitz i Wadowice
        • Szlakiem filmowym z kopalni soli do Krakowa
    • Wycieczki trzydniowe
      • Aktywnie Kreatywnie
        • Beskid Niski – Sercu Bliski
        • Bieszczady Aktywnie – Kreatywnie
        • Serce Tatr
        • Magiczne Pieniny
        • Roztocze! Jakieś Ty Piękne, Urocze!
        • Beskid Śląski
        • Od Jury po Tarnowskie Góry
      • Po miastach i nie tylko
        • Warszawa: z wizytą w Stolicy
        • Morawski Kras, Wiedeń, Bratysława
        • Słowacja i Węgry: Budapeszt
    • Prelekcje Podróżnicze
  • Blog
    • Górskie Rekordy
      • Diadem Polskich Gór 2018
      • Euro Alpy Trip 2013
      • Niebieskie wyzwanie 2016
    • Polska
      • Beskid Niski
      • Beskid Sądecki
      • Beskid Śląski
      • Beskid Wyspowy
      • Beskid Żywiecki
      • Bieszczady
      • Gorce
      • Pieniny
      • Pogórzańskie Klimaty
      • Roztocze
      • Tatry
    • Zagraniczne Wojaże
      • Alpy
      • Słowacja
      • Węgry
    • Bieganie
      • Zawody
      • Wycieczki na biegowo
    • Poradnik
  • Kontakt
  • English
BieganieZawody

KIERAT 2015

14 marca 2015
KIERAT 2015

Różne motywacje rządzą człowiekiem.

Zmęczenie, poznanie granicy swoich możliwości to jedna z dobrych motywacji, by brać udział w biegach ultra. Tylko po co to robić? Po co poznanie tych granic? Po co zmęczenie i zniszczenie organizmu, po którym trzeba dochodzić do siebie przez tydzień? Nie jest to zdrowe bynajmniej w żaden sposób. Każdy ma jakiś cel w głowie. Czasem wystarczy jedno magiczne stwierdzenie:

Ja Wam pokażę,

by wzbudzić tak ognisty plan działania, że człowiek potrafi wystartować pół roku przed imprezą z treningami, by mieć
w głowie tylko to jedno magiczne zdanie, które zostało kiedyś rzucone à propos dysputy z kolegą:

Ja nie dam rady? To Ci pokażę!!!

I mamy zbudowany gotowy materiał, by poświęcać spory kawał swojego życia na treningi i finalne zniszczenie podczas biegu. A wszystko po to, by po wygranej stwierdzić:

Ha, i co? Nie mówiłem?

Tyle energii i działania dla chwili chwały. Warto żyć 🙂

Jesteśmy ludźmi w 100% emocjonalnymi.

Moja motywacja jest też jak najbardziej po części egoistyczna.

JA się zmęczę, JA pokonam siebie, JA dam radę, JA pokażę innym na co mnie stać, JA pobiję rekord z zeszłego roku
i pobiegnę poniżej 17 godz. KIERAT. Nawet chęć pomocy małemu chłopcu, by biec dla niego, by młody dał radę i osiągnął sukces w życiu, to także patrzenie przez pryzmat mnie. JA pobiegnę dla Niego, bo chcę by miał super życie! Znowu przepuszczam to przez moje ego. Cokolwiek bym w życiu nie robił, wszystko przechodzi przez mój system wartości i w mniej lub bardziej świadomy sposób patrzę ciągle przez pryzmat JA. To co napisałem powyżej było moją motywacją, by przez ponad pół roku przygotowywać się i wystartować w jednym z najcięższych maratonów górskich. Nie dość, że dystans 100 km po Beskidzie Wyspowym, to jeszcze na orientację, gdzie na polanach, podejściach „na kreskę” człowiek traci 3 razy więcej energii niż na „zwykłym” bieganiu po szlaku i patrzeniu pod buta czy zmierza do celu.

Tydzień przed biegiem odpoczynek, kontemplacja. To taki stan, w którym nie czułem się najlepiej. Człowiekowi bowiem przychodzą do głowy różne myśli, że się słabo przygotowałem – mogłem mocniej, że za mało biegałem – mogłem częściej, że sobie czasem odpuszczałem – mogłem nie odpuszczać. Jednak popatrzyłem na to z szerszej perspektywy. Jak bardzo bym się nie przygotował do biegu, zawsze będzie mało, jakiego monstrualnego poziomu bym nie osiągnął – zawsze mogę lepiej, pełniej, głębiej, dobitniej.

Druga kwestia to bóle. Dziwne, czułem się bardziej zmęczony, niż podczas treningów. Pytałem siebie o co chodzi? Bolały mnie nogi, plecy – jakbym się nie nadawał do niczego, skąd się to brało?
W końcu nadszedł piątek. Pobudka o godzinie 8:00. Cały dzień poprzedni jak i ten miałem zaplanowany przez mojego brata dietetyka Karola. Porządnie rozpisał mi dietę, o których godzinach posiłek miał być spożywany, abym utrzymał organizm na najbardziej optymalnym poziomie. Więc po piątkowym śniadaniu zebrałem się na spokojnie autobusem z Rzeszowa do Krakowa. Tam spotkałem trzech ziomków przy MAXBUSIE, z którymi miło i przyjemnie porozmawiałem. Gorąco pozdrawiam Was! Odezwijcie się, jak Wam poszło? 🙂 Finalnie po długiej trasie na około trafiliśmy do Limanowej w okolicach 16:00. Pogoda i prognozy były optymistyczne, bo miało nie padać, jednak przez kilka poprzedzających dni lało obficie i szlaki oraz drogi były w niezbyt sprzyjającym stanie. Odebrałem numer startowy, udałem się na salę gimnastyczną, zjadłem kolejny posiłek i powoli zacząłem się przygotowywać do imprezy, której start zaplanowany był na 18:00. Na sali spotkałem się z Kubą Kuśmierzem, wcześniej już planowaliśmy wspólny start i bieg w większej grupie.

W luźnej atmosferze zebraliśmy się na miejsce startu, gdzie już trwała odprawa sędziowska. Znalazłem ekipę, z którą biegłem rok temu. Gorące pozdrowienia dla Sławka Konopki i całej paczki, z którą miałem okazję biec. Bez Was chłopaki przepadłbym z tyłu, w oddali zarówno nawigacyjnie, jak i kondycyjnie :). Szacunek i wielkie podziękowania!
18:00, w tym roku bez armaty, odliczanie i ruszamy! W tym roku znaczny dystans prowadził w kierunku północnym, na tereny do tej pory mi nie znane, bo można było podziwiać Jezioro Czchowskie i zamek Tropsztyn. Pojawiłem się także na paśmie Łososińskim, gdzie moja noga do tej pory jeszcze nie stanęła. Tereny Lubania, czy Lubonia Wielkiego to wspomnienia z poprzednich moich dwóch Kieratów :). Start jednak w kierunku północnym.

Przez pierwsze 30 minut biegliśmy na czele, w zasadzie obok czołówki, która zawody wygrała. Taki przyjemny truchcik miastem, by mentalnie przygotować się przed przygodami na trasie. Pierwszy i drugi punkt zaliczyliśmy w mniejszym lub większym masowym ścisku, wśród innych uczestników, którzy dzielnie włączyli tempo maratończyków. Początek wróżył rekordy wśród wielu… Jakże wielu się także rozczarowało i mierzyło siły na zamiary. Autoironia – mówię tu przede wszystkim o sobie :).

PK 2 to stoki Łopienia. Dobrze, że organizatorzy nie poprowadzili na samą górę. Wystarczyło, że 2 lata temu musiałem tam z kolegą Michałem Rakiem drapać się, co zniszczyło nas na dalszą część imprezy. Pamiętny pierwszy KIERAT i pierwsza setka… Ehh to były czasy… Ostatnie 8 km pokonaliśmy w cierpieniu tak srogim, że obrażenia doznane podczas tamtego biegu mają swoje skutki do dzisiaj. Wracając do PK 2. Już trochę mniejszy ścisk. Nie musieliśmy stać w kolejce, by podbić czas. Uczestnicy zaczęli wybierać różne trasy toteż rozstrzał na punkcie był już znaczny. Polecieliśmy dalej pełną paczką. Niby to już 17,5 km w nogach, a tymczasem czuję, że płynę. Wszystkie wskaźniki w normie, biegnie się co najmniej świetnie i bez komplikacji. Spokojnie – zniszczenie dopiero przychodziło…

Przebiegliśmy przez Tymbark. Chłopaki z ekipy z okolic, więc nie omieszkaliśmy skrócić sobie drogi przez miejski cmentarz, by ująć kolejne cenne sekundy w drodze po zwycięstwo. Przebiegliśmy miasto i dalej na zielony szlak. Kolejne konkretne podejście, oczywiście bez biegania, marszem cisnęliśmy w kierunku Kostrzy, wyrównując oddech i nie tracąc za wiele sił na niepotrzebne rozmowy i „podniecanie się”. Tutaj powoli nadchodził zmrok, by w końcu pochłonąć całkowicie tereny Beskidu Wyspowego. Nawigacyjnie szło dość dobrze, dużo asfaltu, aż się dziwiłem w drugiej pięćdziesiątce jak moje kolana mogą to wytrzymywać. Włączyłem trochę tempo rzeźnika. Zablokowałem umysł, koncentrowałem się przede wszystkim na tym, by optymalnie stawiać kroki i by czasem nie wywinąć orła, który wyłączyłby mnie z dalszej walki.

Miło wspominam nocne przybycie na cmentarz pod Rajbrotem. Piękny, projektowany przez Hansa Mayra ukazuje rąbek historii i upamiętnia czasy I WŚ, kiedy na tych terenach walczyli ze sobą Austro-Węgrzy z Rosjanami. Dalej asfaltem dobiegliśmy na na PK 8, gdzie przywitał nas posiłek. Tutaj już powitały mnie schody. Nogi zaczynały boleć w sposób pękający, czyli bólem tego nazwać nie mogę. Czułem, jakby chciały mi wybuchnąć. Przełknąłem tylko herbatę z dużą ilością cukru oraz kawałek bułki. Dosłownie 10 minut na półmetku i polecieliśmy dalej, prawie na skrzydłach dowiadując się, że piastujemy pierwszą dwudziestkę uczestników – OPTYMISTYCZNIE. Ale druga połowa dopiero się zaczęła…

Każdy bieg ultra to jedna wielka niewiadoma. Zawsze przychodzą takie bóle, o których wcześniej w ogóle bym nie pomyślał, a odchodzą te, których najbardziej się bałem… Tak też było tutaj. Miałem wątpliwości co do moich pleców, które pobolewały mnie ostatnimi dniami, natomiast na Kieracie… dostałem zakwasów i bólów na przedramieniu i dopadły mnie skurcze w nogach, zarówno na łydkach, jak i udach. Umiejętne kroki i pomoc kolegów, którzy wspomogli mnie shotem z końską dawką magnezu, pomogły. Nawet jeśli to było placebo – zadziałało, gdyż praktycznie chodzi o zmianę myślenia, nastawienia, stanu biochemicznego. Udało się. Uwierzyłem, że lek działa i zaraz poczuję się lepiej, a tak naprawdę to z powrotem uwierzyłem w siebie i własne możliwości, dlatego mogłem dalej napierać do przodu. Kwintesencja regułki i zalet placebo 🙂

Już na początku drugiej pięćdziesiątki myślałem o mecie i kiełbasce, która klasycznie na każdego kieratończyka tam czeka. Snułem się nocą za resztą ekipy koncentrując się na umiejętnym stawianiu kroków i nie potknięciu się o byle co, by nie zakończyć przedwcześnie swojego udziału. Pasma Łososińskiego bałem się najbardziej. Ostatnie 20 km, trzeba wydrzeć na pasmo. Zaczęliśmy monotonne podejście asfaltem by po czasie wbić na szlak i leśny trakt. Krok za krokiem do góry i coraz ciężej. W końcu doszliśmy na szczyt. Ostatni punkt kontrolny, wieża na szczycie i teraz już tylko optymalna droga do Limanowej i na metę. Podczas podejścia nasza wspaniała ekipa się rozeszła, a wręcz rozlazła. Dlatego też rozpoczęły się nieformalne zawody o pierwszeństwo bytu na mecie. Sławek poleciał do przodu, ja natomiast zostałem z 3 kompanami. Dzielnie razem kroczyliśmy na Jaworz, następnie niebieskim szlakiem na Sałasze i ostatnia prosta do Limanowej, praktycznie z górki, poza małym podejściem na Miejską Górę. Szybki sztych na naprawdę ogromnym zmęczeniu i zbiegamy do miasteczka. Tutaj rozpoczął się istny pościg. Wbiegając do Limanowej miałem już odpuścić gdyż resztkami sił ciągnąłem moje nogi. Postanowiłem jednak dać z siebie wszystko i ani chwili nie kroczyć, ale biec do samego końca, do upadłego! Przebiegłem obok szkoły, ztunelowałem myśli, patrzyłem tylko pod buty i skoncentrowałem się na oddechu. Jeden za drugim. Krzyczałem w myślach NO PAIN! NO PAIN! NO PAIN! Dobiegłem do mety, splunąłem na kostkę, przybiłem piątkę chłopakom, podbiłem kartę i szczęśliwy mogłem przystąpić do konsumpcji kiełbaski, o której już na 50 kilometrze zacząłem myśleć 🙂

Czas: 15 h 52 minuty. Rekord z tamtego roku pobity o prawie 1h 20min (17h 04min). Osobiście jestem mega zadowolony, wręcz przeszczęśliwy.

Co dalej?
Zdecydowanie teraz przerzucam się na szlaki. Dość błądzenia po lesie, przedzierania się łąkami z trawami po pas, tracenia masy energii. Chwilowo muszę „odetchnąć” na szlakowych ultra, gdyż ten KIERAT daje mi w kość…Jednak czas na świętowanie już minął, a przygotowania do dalszych imprez trwają :).
Skoro mi się udało, Antosiowi też musi się udać . Pamiętacie początek? Udowodniłem, że walka o wyższe cele, jak pomoc małemu chłopcu daje znacznie więcej energii i motywacji w działaniu, niż łamanie siebie. Jeżeli biegniemy dla kogoś, by osiągnął sukces – nie możemy zawieść, gdyż nie zawiedziemy samych siebie, ale kogoś, kto może mieć o to np. żal. Znacznie wyższa motywacja, cel, publiczne zobowiązanie!

Podziękowania dla firmy Brubeck, bez której nie miałbym tak dobrego sprzętu na tym maratonie. Muszę zwrócić uwagę na 2 produkty, które okazały się kluczowe w poczuciu mojego komfortu podczas biegu.

1. Koszulka ATHLETIC

Niezwykle cienka i wygodna. Przez cały bieg pogoda była pochmurna, a przez całą drugą pięćdziesiątkę mżyło, padało i było non stop wilgotno. W ogóle nie czułem dyskomfortu związanego z mokrą koszulką przyklejającą się do pleców. Kiedy mżyło i padało rzecz jasna koszulka stawała się mokra, ale przyjemnie przylegała do ciała. W czasie, kiedy mżawka ustąpiła koszulka wysychała momentalnie. Coś wspaniałego!

ZOBACZ – Koszulka ATHLETIC

2. Spodnie RUNNING FORCE

Zaletą tych geterków jest długość do kolan. Spodenki się nie zsuwały, przylegały idealnie do ud i trzymały je w ryzach. Największą przydatną funkcją okazał się kieszonka na zamek z tyłu spodni. Idealnie zmieścił się tam chip do podbijania czasu na punktach kontrolnych. Podczas przybiegania wyciągałem kartę i odznaczałem czas, następnie chowałem z powrotem i nie musiałem się nią martwić ze względu na zamek. Podczas biegu także w ogóle nie czułem karty, także 100% komfortu.

ZOBACZ – Spodnie RUNNING FORCE

Wspaniała impreza, wspaniałe doznania, przede mną na pewno starty jeszcze w tym roku i ukoronowanie w październiku: Ultrałemkowyna 150 km. Trzymajcie kciuki i powodzenia wszystkim pasjonatom dłuższych biegów! 🙂

Reaktywacja bloga „Pabiano na szlaku”!
Relacje z podróży, wycieczek, uroczych miejsc, gdzie ludzka stopa czasem postać nie może 🙂 Wszystko połączone z rozwojem osobistym, pokonywaniem siebie, odkrywaniem własnego potencjału. Dużo praktycznych wskazówek, opisów ciekawych miejsc.
Mam nadzieję, że owe eseje zainteresują Was do poznawania nie tylko nowych miejsc, ale także siebie na nowo! 🙂

Zapraszam do najnowszej relacji z pierwszej setki po górach w tym roku.

Kliknij, aby przejść do relacji

0 komentarz
następny post
Perfect Progress

Mogą cię także zainteresować

12 PKO Bieg Niepodległości – nowa życiówka na...

16 listopada 2019

12 PKO Półmaraton Rzeszowski

18 czerwca 2019

Biesy Trail Czady 2019 – Pierwszy raz na...

8 lutego 2020

Łemkowyna Ultra-Trail® 150

14 marca 2018

Tatry: Kościelec z Kuźnic

15 czerwca 2019

Ultramaraton Podkarpacki 2018

12 czerwca 2018

Bieg Ultra Granią Tatr 2019

14 września 2019

Gorce zimą: Wokół Turbacza

18 czerwca 2019

Duch Pogórza 2018. Pierwsze podium w karierze!

10 kwietnia 2018

Beskid Sądecki: Ze Szczawnicy na Przechybę niebieskim szlakiem

9 lipca 2019

Napisz co myślisz Anuluj Odpowiedź

Okładka dla Kronika Podróżnika
7,166
Kronika Podróżnika

Kronika Podróżnika

Podróże i wyprawy w Góry i nie tylko. Wyprawy Rodzinne. Przewodnik i Organizator Wycieczek oraz Imprez. Podróże busem - organizacja wycieczek camper vanem.

Kronika Podróżnika is at Cimitirul Vesel din Săpânța.

3 days ago

Kronika Podróżnika
Dlaczego to musi być smutne? Przecież to kolejny etap na ścieżce naszej duszy. Lecz po ludzku żal, smutno, tęskno, tego tutaj już nie będzie. Tylko tutaj, a co później - może w co wierzysz, to będziesz miał? Może jest prawidło i przyjęte normy, może jest zupełnie inaczej.Tyle filozofii Pabiana, a oto fakty.Był sobie taki lokals Rzeźbiarz Stan Ioan Pătraș, który postanowił wyjść po za normy i kanonu chrześcijańskiego spojrzenia na śmierć. By nie było patatetycznie i smutno postanowił spróbować uzyskać całkowicie odwrotny efekt. Począwszy od 1935 roku przez 4 dekady tworzył kolorowe, malowane krzyże i dowcipne epitafia z morałem pisane z pozycji zmarłego co ów chciałby żyjącym przekazać. Całości towarzyszą scenki w stylu naiwnym przedstawiające zmarłych za życia jak wyglądali, czym się zajmowali, z czego byli znani lub jak odeszli z tego świata. Najbardziej zachwyca mnie kolorystyka - błękit Săpânța, symbolizujący nadzieję i wolność. Lubie niebieski i jego odcienie to tym bardziej dobrze mi się tu spaceruje. Całość to jedna z kultowych i obowiązkowych atrakcji w północnej Rumunii! 800 nagrobków do przespacerowania 😉#przewodnik #przewodnikgorski #wycieczka #wyjazd #weekend #wyjazdweekendowy #aktywnyweekend #kronikapodroznika #Góry #outdoor #podróże #wycieczki #wyprawa #wyprawy #treking #trekingday #rumunia #rumunia🇷🇴 #romania #romania🇹🇩 #romanian #Rodnei #karpaty #România #Săpânța #cmitrulvesel #cmentarz #maramures #Maramureș ... Zobacz więcejZobacz mniej

Zdjęcie

Zobacz na Facebooku
· Udostępnij

Udostępnij na Facebooku Udostępnij na Twitterze Udostępnij na LinkedIn Udostępnij przez e-mail

Kronika Podróżnika is at Valbonë Valley National Park.

2 weeks ago

Kronika Podróżnika
Finał albańskiej Przygody! ✅ Alpy Albańskie - Góry PrzeklęteTutaj zaczęliśmy i tutaj kończymy. Pamiętam pierońsko krętą drogą, z którą na dzień dobry wjeżdżając do Albanii od strony Jeziora Szkoderskiego dojechaliśmy do Teth by przejść się na wodospad. Ileż później było miejsc i Przygód… Kładki, rzeki, kaniony, wywierzyska, morze. Tak wiele różnorodności na tak relatywnie niewielkim terenie, wszystko krąży w głowie jak w kalejdoskopie, albo jak na albańskiej serpentynie 😉.Valbone jest kolejną najpiękniejszą miejscowością w Alpach Albańskich i o wiele łatwiej dostępną komunikacyjnie. Widoki dokoła jednak to pierwsza klasa! Od panoram dokoła zaczęło nam się mieszać bo chcieliśmy iść na każdy szlak i nie mogliśmy się zdecydować 😀Decyzja padła na Przełęcz Valbone (Valbona Pass), wejście na którą jest uznawane za jedno z kultowych w albańskich Górach Przeklętych. Początkowo trasa wiedzie szeroka doliną, któr zbiera na wiosnę wodę ze wszystkich okolicznych żlebów, a jest ich ogrom, gdyż spadają prosto ze szczytów sięgających 2500m n.p.m. Latem sucho tu jak pieprz. Taką scenerią weszliśmy w końcu do lasu by dojść do rozwidlenia na najwyższy szczyt Gór Przeklętych . Ten jednak nie tym razem. Dalej teren się pionizuje, a pod przełęczą to i sporo ścieżek nad przepaściami. Dlaczego właśnie wtedy naszym dzieciom włącza się nieśmiertelność i samodzielność. Wtedy, kiedy trzeba iść za rękę z Mamą i Tatą to goście zaczynają się podniecać, wyrywać i skakać z radości, gdzie skok w bok i 100m skalnego komina w dół… 😅 Jak ja kocham ekspozycję i piony, tak nienawidzę być tam z Dziećmi… 😂Turnia Skalna nad przełęczą to kwintesencja całej wędrówki jako i całego albańskiego tripa. ✅ Dystans: 16km✅ Przewyższenie: +/- 1000mNajdzikszy kraj ze wszystkich bałkańskich, które odwiedziliśmy, najgorzej zagospodarowany, a zarazem najbardziej przyjazny, miły i swojski. Czujemy sie tu dobrze, a i taką energię otrzymujemy 🙂#przewodnik #przewodnikgorski #wycieczka #wyjazd #weekend #kronikapodroznika #Góry #outdoor #podróże #wycieczki #wyprawa #wyprawy #wycieczkipopolsku #treking #trekingday #albania #albaniatravel #albaniatrip #Albania2025 #albania🇦🇱 #alban #albany #albanian #albanians #albania🇦🇱❤️ #albani #albanese #albaniatrip #albaniatravel #albanianature #valbona ... Zobacz więcejZobacz mniej

Zdjęcie

Zobacz na Facebooku
· Udostępnij

Udostępnij na Facebooku Udostępnij na Twitterze Udostępnij na LinkedIn Udostępnij przez e-mail

Kronika Podróżnika is at Valbonë Valley National Park.

2 weeks ago

Kronika Podróżnika
Komercyjna cześć Albanii to zdecydowanie zachód i wybrzeże. Większy ruch, dużo samochodów, szybsze i prostsze drogi, odcinki w stylu autostradowo-ekspresowym. Całkowita odmiana zachodzi na zachodzie kraju. Drogi wiją się jak węże przez góry, a specyfika to ciągłe podjazdy i zjazdy przez co raz widokowe punkty na morze górskich masywów. Tak obraliśmy kierunek na północ przez Jezioro Ochrydzkie w okolice najwyższego szczytu kraju - Golem Korabu. Chodzily nam po głowie smaki na wyjście, pogoda jednak zapowiadała się nienajlepsza i najlepszą decyzją było odpuścić. Pozostał nam widok na kolosa w chmurach i widokowy przejazd z północnym azymutem. Ruch znikomy, samochodów mało, zero turystyki, jakby dziewiczo i odkrywczo się zrobiło, sami pośród tego wszystkiego i ciągle serpentyny, skręty, podjazdy i zjazdy 🙂#przewodnik #przewodnikgorski #wycieczka #wyjazd #weekend #kronikapodroznika #Góry #outdoor #podróże #wycieczki #wyprawa #wyprawy #wycieczkipopolsku #treking #trekingday #albania #albaniatravel #albaniatrip #Albania2025 #albania🇦🇱 #alban #albany #albanian #albanians #albania🇦🇱❤️ #albani #albanese #albaniatrip #albaniatravel #albanianature ... Zobacz więcejZobacz mniej

Zdjęcie

Zobacz na Facebooku
· Udostępnij

Udostępnij na Facebooku Udostępnij na Twitterze Udostępnij na LinkedIn Udostępnij przez e-mail

Kronika Podróżnika is at Jezioro Ochrydzkie.

2 weeks ago

Kronika Podróżnika
Morze po raz kolejny, Macedońskie Morze (kraj bez dostępu do tego prawdziwego), czyli…✅ Jezioro Ochrydzkie Jedno z najpiękniejszych jezior Bałkanów równocześnie jedno z najstarszych na świecie. Liczący 6 mln lat naturalny zbiornik to akwen tektoniczny o głębokość maksymalnej prawie 300m i średniej na poziomie 150m. 2/3 jeziora jak i lini brzegowej znajdują się na terenie Macedonii. Na terenie tego kraju mieszczą się także najcenniejsze zabytki kultury z Ochrydem na czele oraz piękny masyw górski Galiczica. Wszędzie tam nie pojechaliśmy! Dlaczego? Bo zwiedzamy Albanię, a na serial pod tytułem Macedonia Północna przyjdzie czas bo mamy plan i co raz większy apetyt na ten kraj, który urósł do konkretnych planów w przyszłości 😉Więc mimo, że większość tego znanego i odwiedzanego (z relacji internetowych wynika, że wszystko) wiernie zostaliśmy w Albanii by przejechać i zwiedzić całą albańską linię brzegową. 👉 Minęliśmy Korczę, z której piwo regularnie nam towarzyszy przez cały wyjazd.👉 Zajrzeliśmy przelotowo przez Pogradec wypatrując tych najlepszych plaży.👉 Pojechaliśmy na północ by dotrzeć do…✅ Lin i półwysep Zjechaliśmy z drogi głównej, na początku miejscowości parkując samochód. Udaliśmy się w spacer wzdłuż przylegającej do siebie, zwartej, nadjeziornej zabudowy ze starymi, jednolitymi dachówkami. Co rusz wąskie przejścia prowadziły prosto do lini brzegowej. Kilku turystów i pusto, po 2 kilometrach zabudowa i droga się skończyła a przywitała nas ścieżka prosto w skały. Udaliśmy się dalej będąc już całkowicie sami, tylko my i skały. Dalej wzdłuż i między skałami do góry jedna ze ścieżek by wyjść na kulminację półwyspu. Z trzech stron otoczeni Jeziorem, z panoramą na góry Galiczica upajaliśmy się widokiem na całość. To miejsce jest bajkowe i kultowe śmiem twierdzić mimo, że jeszcze macedońska strona w przyszłości przed nami. Zero turystów i cisza! Nie chciało się opuszczać wzniesienia, ale inną strona zeszliśmy do samochodu i udaliśmy się na jedną z wielu darmowych, pustawych plaż by zażyć kąpieli w słodkiej wodzie. Tu jest cudnie, cicho i spokojnie, ciekawe jak po drugiej stronie jeziora 🙂 #przewodnik #przewodnikgorski #wycieczka #wyjazd #weekend #kronikapodroznika #Góry #outdoor #podróże #wycieczki #wyprawa #wyprawy #wycieczkipopolsku #treking #trekingday #albania #albaniatravel #albaniatrip #Albania2025 #albania🇦🇱 #alban #albany #albanian #albanians #albania🇦🇱❤️ #albani #albanese #albaniatrip #albaniatravel #albanianature #jezioro #JezioroOchrydzkie #ochryda ... Zobacz więcejZobacz mniej

Zdjęcie

Zobacz na Facebooku
· Udostępnij

Udostępnij na Facebooku Udostępnij na Twitterze Udostępnij na LinkedIn Udostępnij przez e-mail

Kronika Podróżnika is at lengarica canyon.

2 weeks ago

Kronika Podróżnika
Rzeka Vjosa i jej dzikość na skalę świata nas porwała więc jedziemy kolejny odcinek i zasadniczo dopełniliśmy podczas tego wyjazdu jej pełnego, albańskiego biegu. ✅ Most na VjosieJeden z wielu takowych, tym razem w lepszym stanie, ale dalej drewniane deski, chwiejący i trzeszczący nad głęboką i wartko płynącą rzeką. Pierwszy, który postanowiłem przejść 😀✅ Kanion Langarica (Lengarica)Zdecydowanie perełki przyrodnicze u nas górują. Pierwiej znaleźliśmy w internecie naturalne źródła a następnie jeszcze możliwość wejścia w wąski Kanion. Postawiliśmy pojechać i sprawdzić o co tu chodzi. Przywdzialiśmy buty do wody, normalne do plecaka (jak się okazało niepotrzebnie) a niski stan wody w wąziutkim, pięknym wąwozie zachęcił do wejścia. Pionowe ściany na 150m wysokie i mieliśmy gotowe otoczenie by nas zafascynowało 🙂. Doszliśmy trasą do wodospadu, który przez wzgląd na porę roku był suchy, a w jedynym najgłębszym miejscu Stachowi woda sięgała do piersi. Całą reszta czyli 3km wąwozu to spacer wodą do kostek (max do kolan) i kamienistymi brzegami z zadartą głową do góry 😀. Powrót ta samą trasą. Na początku, który był także naszym końcem spaceru znajduje się kamienny most i 4 niecki z ciepłą, ale nie gorącą wodą siarkową z zapachem jajca. Oczywiście skorzystaliśmy z terapii ❤️.✅ Na koniec dnia knajpka nad Vjosą z tanim i pysznym jedzeniem, gdzie poszła Vjosa Fish i qofty (czyli te ichniejsze kiełbaski 😀).#przewodnik #przewodnikgorski #wycieczka #wyjazd #weekend #kronikapodroznika #Góry #outdoor #podróże #wycieczki #wyprawa #wyprawy #wycieczkipopolsku #treking #trekingday #albania #albaniatravel #albaniatrip #Albania2025 #albania🇦🇱 #alban #albany #albanian #albanians #albania🇦🇱❤️ #albani #albanese #albaniatrip #albaniatravel #albanianature #vjosa #vjosariver #lengarica #Langarica ... Zobacz więcejZobacz mniej

Zdjęcie

Zobacz na Facebooku
· Udostępnij

Udostępnij na Facebooku Udostępnij na Twitterze Udostępnij na LinkedIn Udostępnij przez e-mail

Kategorie

  • Alpy
  • Beskid Niski
  • Beskid Sądecki
  • Beskid Śląski
  • Beskid Wyspowy
  • Beskid Żywiecki
  • Bez kategorii
  • Bieganie
  • Bieszczady
  • Diadem Polskich Gór 2018
  • Euro Alpy Trip 2013
  • Galeria
  • Gór Nam więcej
  • Gorce
  • Niebieskie wyzwanie 2016
  • Od wyzwania do wyzwania
  • Pieniny
  • Po Polsce i nie tylko
  • Podróże
  • Pogórzańskie Klimaty
  • Polska
  • Poradnik
  • Rodzinne Wyprawy i inne
  • Roztocze
  • Słowacja
  • Tatry
  • W kraju i nie tylko
  • Węgry
  • Wycieczki na biegowo
  • Wyprawy
  • Zagraniczne Wojaże
  • Zawody

O mnie

O mnie

Przewodnik Górski, Trener

Mam na imię Paweł. Jestem trenerem umiejętności osobistych, zapalonym miłośnikiem gór oraz przewodnikiem górskim z uprawnieniami na cały teren Beskidów, poczynając od Beskidu Ślaskiego na Bieszczadach kończąc.

Popularne Posty

  • 1

    EURO ALPY TRIP

    14 marca 2018
  • 2

    Diadem Polskich Gór -Dzień II – W głębi Sudetów

    19 listopada 2018
  • 3

    Łemkowyna Ultra-Trail® 150

    14 marca 2018
Promotion Image

Podróże

Promotion Image

Wyzwania

  • Facebook
  • Twitter
  • Instagram
  • Email

@2018 - Kronika Podróżnika Paweł Pabian. Realizacja ideo


Na górę