Nawet nie zaglądając do mojego centrum dowodzenia, skończyłem zapis trasy na zegarku i rozpocząłem nowy, wraz z dalszą drogą ku czwartemu wierzchołkowi. Szlak i otoczenie jednak zupełnie innego niż na Skalny Stół. Tak były kamienie, ostańce, większe ekspozycje i lasy iglaste. Tutaj natomiast typowa, wąska ścieżka wokół polan, lasów i łąk, bez kamieni, a z większa ilością błota. Szczyt niestety nie był oznakowany polskimi oznaczeniami, ale zaopiekowali się tym tematem Czesi, więc wszystko zagrało należycie. Całkowicie przemoczony i dość konkretnie zawiany zbiegłem do samochodu i przebrałem się w ciepłe ubrania. Fala gorąca i ucisku w głowie dopadła mnie w momencie odpalenia samochodu. Nie wróżyło to dobrze, przeziębienie powiedziało dzień dobry.