Zaaplikowałem dosyć soczystą dawkę witaminy C i udałem się ku kolejnemu szczytowi. Góra dobrze mi znana sprzed roku, wiedziałem c o mnie czeka. Deszcze podczas zdobywania góry okazał swoje apogeum tego dnia. Nie zatrzymało mnie to jednak ani na chwilę, gdyż były rzeczy do zrobienia. Obróciłem sytuację w żart, śmiejąc się i kusząc aurę, czy nie może trochę bardziej? Szlakowym podejściem udałem się w kierunku punktu kulminacyjnego, początkowo omijając kałuże, które wypełniały całą ścieżkę. Po czasie jednak dałem sobie z tym spokój i zmierzałem prosto przed siebie. Po powrocie do samochodu procedura stała się już bardziej dla mnie i zmechanizowana. Bez większych rozmyślań przebrałem się, zażyłem odpowiednie rzeczy, odznaczyłem szczyt i ruszyłem w dalsza drogę.